APPLiA POLSKA

Mimo trudności branża AGD jest niezwykle skuteczna

Mimo trudności

Rozmowa z Wojciechem Koneckim – prezesem zarządu APPLiA Związek Producentów AGD.

Jak zakończyliśmy jako branża miniony rok?

Wojciech Konecki: Spektakularnie. Postanowiłem o tym nie mówić głośno, ale już nie mogę wytrzymać i powiem, że osiągniemy wynik dwucyfrowy, zarówno w ujęciu ilościowym, jak i wartościowym. Zwiększymy też średnie ceny sprzedaży, co cieszy podwójnie. Powiększyć rynek o 15 proc. to jest sztuka, która niewielu krajom się udaje, i to w normalnych warunkach. W małym AGD jest trochę gorzej. Walczymy o zero ilościowe. Wartościowo nie będzie najgorzej, osiągniemy ok. 8 proc. wzrostu. Dodam tylko, że mówię o sprzedaży do dystrybucji, choć w długim okresie powinna być zbliżona do sprzedaży detalicznej.

Co było impulsem do takich wzrostów? Marzec i kwiecień były przerażające…

Straciliśmy natychmiast 25 procent i… od razu je odzyskaliśmy! Tak naprawdę, to cały czas analizujemy tę sytuację i zachowania konsumentów. To dobry temat na pracę naukową. Piszącym ją podpowiem, że według mnie na początku konsumenci przestraszyli się, że może zabraknąć nie tylko papieru toaletowego, ale i lodówek, więc przyspieszyli decyzje zakupowe. Potem zrezygnowali z wyjazdu zagranicznego i przeznaczyli kolejne środki na zakup pralek. W końcu siedząc na tzw. covidowym home office zaczęli w przerwach remontować dom i mieszkanie, po czym razem z meblami kupili piekarnik i płytę.

W pewnym momencie popyt był na tyle duży, że zaczęło brakować asortymentu.

Faktycznie, zabrakło sprzętu, tym bardziej że fabryki po okresie przestoju też miały problemy z odtworzeniem produkcji. Na szczęście dla Polski nie we wszystkich krajach rynek się tak pozytywnie odrodził i choć nadal są pewne problemy z dostawami, to w dużej mierze możemy już sprostać wymaganiom konsumentów. Na końcowy wynik składa się również proces zmiany specyfikacji oraz etykiet energetycznych, wymuszający niekiedy wymianę modelu, a to z kolei jest pretekstem dla producenta do podwyższenia ceny nowego, bardziej efektywnego produktu. Sprzedawcy i konsumenci zdają sobie z tego sprawę. Jedni chcą kupić jeszcze stary, tańszy produkt, kreując nam wzrosty ilościowe, inni kupują już wyżej specyfikowany model, przyczyniając się do wzrostu wartościowego rynku. Nie bez znaczenia była także wyjątkowa sprawność naszych detalistów w transferze do sprzedaży internetowej, która w krytycznym miesiącu przekroczyła 50 procent.

Nie wszystkim sektorom to się udało. Wiele pokrewnych branż nie podniosło się po wiosennej zapaści. Świadczy to, że mamy ogromny potencjał handlowy.

Tak, ale także ludzki. To wielki kapitał wynikający z doświadczenia pracy w bardzo konkurencyjnym środowisku. Duże sukcesy odnoszą lokalni managerowie. Proszę zauważyć że na czele firm producenckich stoją Polacy. Tak zwani „ekspaci” wrócili do domów. Polskie zespoły rozumieją rynek i konsumentów, umieją rozmawiać z detalistami, którzy są też głównie krajowymi firmami. To nota bene znamienne, że gros obrotów realizują Polscy dystrybutorzy, którzy swojego czasu skutecznie zablokowali ekspansję tradycyjnych sieci zagranicznych. Potem przeprowadzili zwycięską walkę z nowo powstającymi garażowymi sprzedawcami internetowymi. Teraz trzymam za nich kciuki w ich konfrontacji ze światowymi gigantami handlu online.

A jak Pana zdaniem będzie wyglądał ten rok?

Nie mogę powiedzieć wszystkiego, co myślę, ponieważ w naszej branży funkcjonuje tzw. compliance, czyli zgodność ze wszystkimi zasadami prawa ochrony konkurencji jest absolutnie priorytetowa i muszę uważać z wygłaszaniem opinii o trendach rynkowych, ale mogę powiedzieć, że należy być ostrożnym z optymizmem.

Dlaczego? Nie jesteśmy mocno rozpędzeni?

Jesteśmy i w tym tkwi paradoksalnie tegoroczny problem, bo bazę zbudowaliśmy pokaźną i ponowienie wzrostów ilościowych będzie bardzo trudne, choć oczywiście możliwe, szczególnie dzięki nowym grupom asortymentowym. Mniej się obawiam o wzrosty wartościowe, ponieważ ustawodawcy krajowi i unijni skutecznie zadbali o wzrosty naszych branżowych kosztów (uśmiech goryczy).

To znaczy, że możemy spodziewać się wzrostu cen?

Tego nie mogę powiedzieć, bo każda firma indywidualnie kształtuje swoją politykę cenową.

Ale o kosztach może pan powiedzieć.

Tak, bo to sprawa oczywista, niestety. Wynikają one z trzech aspektów: fracht, surowce i środowisko. Po pierwsze, mamy olbrzymi problem z transportem, a w szczególności importem surowców, podzespołów i gotowych produktów. Nie tylko w Polsce i Europe, ale na całym świecie brakuje kontenerów, które odpłynęły z Chin do obu Ameryk i jakoś omijają nasz niewielki przylądek, jakim jest w skali świata Europa. Po drugie, obserwujemy rosnące ceny surowców, a w szczególności stali, która stanowi ponad połowę wagi naszych dużych wyrobów, choć np. w takiej małej mikrofalówce to ponad 80 proc. ogólnej masy komponentów. Trzecim składnikiem kosztotwórczym są ogólnie rozumiane wymogi środowiskowe, mnożone przez ambitnych legislatorów unijnych. My z nimi nie dyskutujemy, ale mamy nadzieję, że decydenci wiedzą, co robią i jakie ich decyzje przyniosą skutki. Mówię tu o ekoprojektowaniu, którego legislacyjny pakiet będzie np. wymagał utrzymywania 10-letniego zapasu części zamiennych jeszcze po zakończeniu produkcji danego modelu! Mówię tu też o prawie związanym z elektrorecyklingiem, które narzuca obowiązek zbiórki, transportu, przetworzenia i recyklingu 65 proc. sprzedawanej masy bez względu na to, czy dana kategoria odpadu jest dostępna na rynku czy nie. Proszę sobie dla przykładu wyobrazić, że musimy zebrać jako branża dodatkowe 500 tysięcy pralek, aby zaspokoić wymóg zbiórki 30 tysięcy ton paneli fotowoltaicznych, których po prostu nie ma, bo pojawią się jako odpad dopiero za 10-15 lat. Tu nie ma literówki, czytelnikom sugeruję przeczytanie poprzedniego zdania jeszcze raz, bo to jest niewiarygodne, a jednak prawdziwe. Za niespełnienie takich kuriozalnych wymogów w innych krajach się nie karze, a w Polsce za brak realizacji kosmicznych celów grożą producentom wielomilionowe kary. Tak więc kupujący AGD poniosą konsekwencje zamieszania na rynku logistycznym, braku konkurencji na rynku stali i pomyłek urzędników polskich i unijnych.

To może coś optymistycznego na koniec?

Mnie osobiście cieszą nowe tendencje na rynku. Konsumenci w końcu bardziej doceniają efektywność energetyczną AGD niż ich niską cenę, skutecznie wykreowany został nowy segment suszarek do ubrań i oczyszczaczy powietrza, nadal fantastycznie sprzedają się ekspresy ciśnieniowe. Fajnie jest też pracować w branży, która się nie poddaje i umie wyjść na plus nawet w tak trudnych czasach.

2020-12-31
x

Kontakt z redakcją

© 2024 InfoMarket